Mamed Chalidow jest uważany za najlepszego zawodnik MMA w Polsce. Świeżo upieczony mistrz KSW w wadze średniej 27 maja przystąpi do pierwszej obrony pasa, a jego rywalem będzie Turek Aziz Karaoglu. Chalidow podczas gali KSW 34 w Warszawie udzielił wywiadu amerykańskiemu portalowi WHOATV.COM. W nim odniósł się m.in. do najbliższego rywala, ale co ciekawsze został również poruszony wątek UFC.
Część fanów Chalidowa do dnia dzisiejszego ma żal do zawodnika, że ten, gdy pojawiła się okazja, nie podpisał kontraktu z UFC. Wojownik trenujący w Olsztynie wyjawił jednak powodu pozostania w federacji KSW. – Około czterech lat temu otrzymałem ofertę z UFC, ale nie mógłbym dzięki niej zarobić takich pieniędzy, jakie zarabiałem w KSW. Przez 10 lat pracowałem na swoje nazwisko i swój status zawodnika w Polsce, promowałem MMA, dlatego nie mogłem tak po prostu odejść i podpisać kontrakt z UFC. Nie byłoby to dla mnie tak opłacalne jak pozostanie w Polsce. Dla przykładu mogę powiedzieć, że zarabiając tutaj 100 zł, tam dostawałbym 10 zł. Musiałem być odpowiedzialny za mój cały sztab i zostałem z KSW – powiedział Chalidow.
Według ekspertów Chalidow miał za pierwszą walkę w UFC otrzymać 20 tysięcy dolarów plus drugie tyle w przypadku wygranej. Ewentualna suma 40 tysięcy na początek w UFC wydawała się więc dobrą ofertą, ale należy wziąć też pod uwagę kontrakty sponsorskie, jakie Mamed Chalidow ma w Polsce. Ich utrata, w przypadku angażu w UFC, oznaczałaby duże straty w dochodach gwiazdy KSW.
